W styczniu 2018 roku zobaczyłam ogłoszenie na profilu
zaprzyjaźnionej fundacji, która pomaga zwierzakom. Do ogłoszenia o
tym, że trzy kociaki potrzebują natychmiast domu tymczasowego lub
stałego, dołączone było zdjęcie, które przedstawiało koci
kokon, złożony z trzech splecionych ze sobą zwierzaków. To był
impuls. Wiedziałam, że cokolwiek w tym kocim kokonie siedzi, musi
trafić do nas. Byliśmy wtedy zdruzgotani po przejściach z wakacji
2017 roku. Mieszkanie z jednym tylko kotem było takie puste. Mąż
do tej pory twierdzi, że po prostu jak mam za mało problemów, to
je sobie umiejętnie tworzę :D.
Wtedy jednak
pokazałam mu zdjęcie, pogadaliśmy i następnego dnia już
kontaktowałam się z fundacją. Gdy byłam w pracy, otrzymałam
telefon, że został już tylko jeden kociak, gdyż dwa pozostałe
znalazły domy. Zebraliśmy się więc i pojechaliśmy po kociaka.
Nie na tymczas. Na stałe.
W lecznicy
usłyszeliśmy rozpaczliwe wrzaski samotnego kociaka. Nasza córcia,
pomyślałam z radością. Gdy pani doktor wyjęła ją z klatki,
wydawała mi się taka delikatna. W dodatku umaszczeniem nieco
przypominała mi Elmo…
Darła się jak
dzikie zwierzę całą drogę do domu. Później jednak bardzo szybko
dała się głaskać i tulić, od razu też zaanektowała łóżko.
Od początku zachowywała się jak mała dama. Otrzymała imię
Bonnie, po jednej z bohaterek „Przeminęło z wiatrem”.
Bardzo mały, słodki Bonbon. |
Już następnego
dnia zadzwoniono do mnie z fundacji. Byłam akurat w pracy, gdy
dowiedziałam się, że jedna z siostrzyczek naszej Bonnie została
zwrócona z adopcji po jednym dniu. Dlaczego? Bo kot się darł, nie
dał się dotykać i głaskać. Dzikus. Byłam w szoku, że ludzie
potrafią być tacy głupi. Przełknęłam przekleństwo, które
cisnęło mi się na usta i powiedziałam, że oczywiście przyjmiemy
małą na tymczas, że jutro po nią podjedziemy.
Ówczesny narzeczony
pojechał po kotkę, która również darła się jak dziki zwierz
przez całą drogę. Na tym jednak nie koniec. Przywiózł ją,
otworzył transporter i mała kulka tylko mignęła mi pod nogami,
żeby czym prędzej schować się pod szafą.
Kocie tao - koCórki |
Cicialiśmy,
podsuwaliśmy jedzenie. Nie wyszła. Wychodziła tylko na chwilę,
żeby sprawdzić, czy ktoś jest i zaraz się chowała. Dostała od
nas dużo spokoju i dobrego jedzonka, ale w odpowiedzi tylko się
chowała, albo raczyła nas głośną, rozdzierającą serce skargą
spod szafy. Po pewnym czasie narzeczony postanowił ją oswoić w
sposób niekonwencjonalny. Zamknął się z nią w pokoju i zakręcił
kaloryfer tak, że zrobiło się dużo chłodniej. Położył się na
łóżku, przykrył się kocem i czekał. Po pewnym czasie nasza
dzika lwica Elza wyszła spod szafy i przytuliła się do nowego
taty, gdyż zmarzła jej dupka. Następnego dnia zjawiła się obok
mnie, gdy na kanapie głaskałam Bonnie i widząc, że siostrzyczka
raczej nie umiera od mojego dotyku, dała się również pogłaskać.
Dziewczyny
błyskawicznie dogadały się również z Gizmo. Po prostu ustalił z
nimi krótko, że w tym mieszkaniu rządzi on :). Kilka razy doszło
do łapoczynów, ale później dziewczęta zaakceptowały Gizmoniusza
I w roli władcy.
"Ona i on... |
...niebo i grom" :) |
Dwa tygodnie po
przygarnięciu maluchów, zaczęło szaleć u nas jakieś kocie
choróbsko. Koty miały biegunkę i wymiotowały. Nie chciały jeść
i pić. Byłam przerażona, bardzo bałam się panleukopenii. Testy
na szczęście nie wykazały tej choroby. Koty dostały lekarstwa i
gotowane mięsko. Gizmo znowu doszedł do siebie w 2 dni. Z
dziewczynami było gorzej. Przeniosłam się do salonu, żeby spać z
nimi i ogrzewać je w nocy. Bonisia zwana Bonbonem dochodziła do
siebie szybciej. Z Elzą (ksywa Mademoiselle Filifią) było gorzej. Nie spałam całymi nocami i
tuliłam ją, mówiąc, że jeżeli wyzdrowieje, to ten tymczas
będzie już na stałe. Było to po tym, gdy musiała już dostać
kroplówkę i nie wiadomo było, czy przeżyje. Po tej nocy jednak
kociak, jakby rozumiejąc co mówiłam, podjął na nowo walkę.
Wszystkie koty wyzdrowiały, a ja zyskałam przylepca w postaci Elzy,
która od tej pory mnie nie odstępuje.
Leżenie synchroniczne.Bonbonek jest zdrowy, ale w trakcie odchudzania. |
O ile Bonisia
rzeczywiście jest damą, w dodatku dość okrąglutką, bo ma
niestety skłonności do tycia, o tyle Elza jest kotem-wariatem i
fit-laską. Kochają się bardzo i żyć bez siebie nie mogą, ale są
skrajnie różne. Bonisia jest cicha, kocha jedzonko, spanko i
mordowanie owadów. Elza aportuje piłki i jest okropnym krzykaczem.
W dodatku jej ulubionym miejscem do spania jest mój brzuch. Bonbon
lubi być głaskana po brzuchu, Elza lubi być noszona. Jeżeli ktoś
z Was jest ciekawy, w jaki sposób drze się codziennie Elza,
zapraszam do odsłuchania arii Królowej Nocy w wykonaniu Marii
Callas. Przyznam, że bardzo lubię muzykę operową, ale ta aria w
wykonaniu Elzy doprowadza nas do szału. Szczególnie nocą i nad
ranem.
Mademoiselle Filifią. |
Aha, znalazłam na
fb fundacji komentarz babeczki, która wcześniej na dobę adoptowała
Elzę. Nie omieszkałam wstawić zdjęć „dzikiego kota, którego
nie da się głaskać” jak sobie na mnie leży ;), A co, niech baba
zazdrości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz